sekretariat@tzs.edu.pl, +48 71 725 53 55 godz. 7.30-15.30

WSPOMNIENIA NASZYCH ABSOLWENTÓW… cd.: Ryszard Wąsek. Absolwent TŻŚ -1966.

sierpień 8, 2018

Marynarze z Wałbrzycha; kariera marynarza po TŻŚ!

Było nas dwóch kolegów z jednego podwórka w Wałbrzychu, którzy rozpoczęli naukę w Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu w 1961 r. Początki zawsze są trudne, więc nie można zniechęcać błahostkami przyszłych kandydatów na starcie zawodowej przygody jaką jest praca na szlakach śródlądowych. Wszyscy przechodziliśmy początek edukacji nie wiedząc, jak potoczą się nasze losy. Jak widać w większości przypadków dawne TŻŚ dało nam dobre podstawy do startu w zawodzie. Poniżej zaprzysiężenie przed budynkiem internatu na ul. Toruńskiej 72.

Poniżej koledzy z I „c” z wychowawcą klasy Mieczysławem Kozulskim +  „rewers” zdjęcia z podpisami.  Praktyka 1964 r. na statku szkolnym „WESTERPLATTE”. Trap szoruje Henio Podlewski, z wiadrem stoi Ryszard Wąsek, w obwodzie Józek Grabek a nadzoruje Zenek Grenda, który stoi od strony lewej.

Zdjęcie poniżej: Praktyka  na Westereku; siedzi  J. Grabek od lewej  Semaniuk, L. Zontek, Z. Grenda i mar. służbowy  R. Wąsek

Wyrzutnia rakiet na SS „Westerplatte”, niestety nie „balistycznych”, tylko były to rakiety świetlne! Operatorzy; E. Zobek i R. Wąsek.

Zdjęcie poniżej; miła dla ucha współpraca szlifowania „bączka” przy akompaniamencie gitary Edwarda Zobka.

Studniówka 1966 r. uśmiechnięci; Grzesio Mituniewicz i Władzio Moch w towarzystwie pięknych pań – prawda, że śliczne były te nasze dziewczyny? W głębi zdjęcia kolega z podwórka; Rysio Sychla, z profilu widoczny jest Andrzej Orczyk ze swoją dziewczyną. 

Zdjęcie powyżej; ja też tam byłem i świetnie się wszyscy razem bawiliśmy!

Po maturze z dyplomem w ręce zgłosiliśmy się na statek pasażerski do pracy w Żegludze Szczecińskiej. Poniżej; mój pierwszy statek po ukończeniu TŻŚ m/s Lilla Weneda;

Poniżej zdjęcie niemieckiego parowca pasażerskiego; „HERTHA” cumujący przy tym samym nabrzeżu, monstrualna wielkość statku pasażerskiego w porównaniu do powojennych naszych SZ-600 typu „Lilla Weneda” jest przytłaczająca. Czar starej fotografii epoki parowców; wykwintne stroje pasażerów, kapelusze, parasole, w głębi Wały Chrobrego wraz z budynkiem władz Prowincji Pomorskiej (Urząd Wojewódzki) wybudowany w 1912r.

Zdjęcie polskiego parowca pasażerskiego s/s Diana który obsługiwał wycieczki na trasie Szczecin -Wicko /Międzyzdroje/ z uwagi na płaskodenny kształt dna. 28 czerwca 1948 jako pasażerski parowiec wyruszył w pierwszy rejs do Wicka kpt. był Władysław Radziejowski, poprzednio pływał jako s/s Preussen wykorzystywany na trasie Elbląg -Krynica Morska. W żegludze szczecińskiej dowodził kpt. Kurc na trasie Szczecin -Wicko, był to luksusowy statek pasażerski z restauracją dancingiem /orkiestra statkowa/ jak na owe czasy. Po zakończeniu eksploatacji przeholowany na Zalew Zegrzyński, gdzie dokonał swojego żywota.

Wymogi dotyczące zdobywania uprawnień żeglugowych do ich uzyskania były trudne i bezwzględne. Niezbędna była wielomiesięczna praktyka na statku. Sam „trening” na symulatorach komputerowych nie uczyni jeszcze z ucznia doświadczonego marynarza. Dlatego też konieczna jest praktyka na prawdziwym statku rzecznym lub morskim.

Zdjęcie powyżej; m/s Lilla Weneda mł. Marynarz Ryszard Wąsek jeszcze w drelichowym mundurku „szkolony” przez st. Marynarzy na pokładzie spacerowym. Zdjęcie poniżej; m/s „Dorota” alarm opuszczania statku na Bałtyku. Szalupa statkowa opuszczona z kompletem załogi statku: bosman -Frankowski Jerzy, marynarze: R. Wąsek, H. Cybulski oraz motorzysta B. Mikutowski ci ostatni trzej z wymienionych to absolwenci TŻŚ we Wrocławiu zatrudnieni w Żegludze Szczecińskiej.

Ja taką praktykę odbyłem, przeszedłem wszystkie stopnie marynarskie a pracowałem jako; marynarz, bosman i kapitan na; wodolotach, statkach pasażerskich i towarowych – na kabotażowcach w Żegludze Szczecińskiej, Żegludze Bałtyckiej, Szkole Morskiej w Szczecinie na statku szkolnym „Azymut” jako oficer wachtowy, Polskiej Żegludze Morskiej oraz u armatorów zagranicznych poprzez Agencje Morskie.

Statek Agata mały portowy wycieczkowiec, w sezonie obsługiwał turystów w Dziwnowie na Zalewie Kamieńskim, bywało że pływał w górę Odry np: do Gryfina. Zdjęcie poniżej: Statek Agata pływający po porcie Szczecin już jako kpt. R. Wąsek a obok w

odwiedzinach kolega z ławy szkolnej śp.Henryk Cybulski.

Od połowy lat 60 -tych radzieckie „Komety”, „Rakiety”, „Kolchidy” czy „Polesia” pływały po wodach Zalewu Szczecińskiego, Wiślanego, czy też na szybkich liniach z Gdyni do Helu.

Wodolot Kometa-1 na rufie st mar. Ryszard Wąsek. Wodolot na Kanale  Piastowskim; awaryjnie ztrzymany przez usterkę w maszynie, po półgodzinnej naprawie wznowiono rejs do Świnoujścia

Pierwsza załoga od lewej kpt.  L. Jachymek- absolwent TŻŚ,  kier. eksploatacji Kraśnicki, bosman Kochański, st marynarz R. Wąsek, mechanik w zastępstwie Tymczyszyn.

Pierwszy polski wodolot Zryw-1 zbudowany został w 1965 r. w Gdańskiej Stoczni Rzecznej Gdańsk – Stogi. Głównym konstruktorem był M. Krężelewski z zespołu pod kierownictwem Lecha Kobylińskiego.

Wodolot ten trafił do Szczecina, gdzie pływał na trasie Szczecin-Świnoujście. Jako prototyp miał pewne usterki, które utrudniały jego eksploatację, jednak po ich usunięciu spisywał się dobrze. W Szczecinie był do 1968 r. W czerwcu 1971 r. przejęła go Marynarka Wojenna. Pływał z Gdyni na Hel. Wycofany w 1984. Prawdopodobnie zezłomowany w 1991 r.

Jak podaje na Facebook Pan Grzegorz Nowicki: „Ważne fakty na temat wodolotu w powojennej Polsce. W 1960 r. na Westerplatte, gdzie wówczas mieściła się Stocznia Doświadczalna Marynarki Wojennej – kmdr Zbigniew Rolicz skonstruował pierwszą w tym czasie najszybszą na świecie, w pełni samodzielną jednostkę pościgową okrętów podwodnych. Był to tzw. ścigacz torpedowy okrętów podwodnych. Okręt został zaprezentowany przez TVP w „Panoramie Gdańskiej”. Natychmiast po tym wydarzeniu, wszystkie plany konstrukcyjne wraz z gotową jednostką zostały w pełni tajemnicy zabrane i wywiezione do ZSRR. Tam też na podstawie tych planów budowano okręty jak i statki-wodoloty z przeznaczeniem turystycznym dla „białej floty” i sprzedawano je między innymi do Polski.”

Wodolot typu Meteor  który odbierałem z dawnego Leningradu i przez jakiś czas jego eksploatacji  byłem już Kpt. Trasy były różne najczęściej Szczecin Świnoujście Szczecin w szczycie /7razy /były też podróże do Uckermunde na zalewie, z dwa razy Stralsund /przy ładnej pogodzie/oraz wycieczki w morze w Dziwnowie.

Na kabotażowcach pływałem na trasach po Bałtyku do Danii, Szwecji, Niemiec, Norwegii z węglem w drodze powrotnej najczęściej woziliśmy: mączkę rybną, zboże, cukier, rudę „kirunę”.

Pracując w PŻM miałem okazję pływać na statku m/s Cedynia, z którym się wiąże ważne wydarzenie w karierze marynarskiej tj. przekroczenie równika. Wertując ostatnio strony książek znalazłem między stronami perełkę:

dyplom przekroczenia równika będąc na tym statku. PŻM – armator ten w owych czasach pozwalał na tego typu ceremonie w majestacie kapitana statku celebrowane przez króla mórz Neptuna i jego świtę z żoną Prozerpiną, no i oczywiście biedni neofici, sponiewierani przez diabły. Zabawa przednia, ale domyć się po takim chrzcie było trudno i trzeba było mocno się na szorować.

Na dowód, że taką ceremonię przeszedłem zamieszczam powyżej zdjęcie znalezionego dyplomu firmowego, bo jak pisałem była to oficjalna ceremonia, obecnie chyba już zakazana. Oczywiście każdy uczestnik dostawał takie zaświadczenie, które trzeba było posiadać przy sobie, bo w przypadku jego braku procedura chrztu mogła by być powtórzona, żadne słowne tłumaczenia nie pomagały i trzeba było przejść chrzest ponownie. Takie to były czasy, kiedy na statkach oprócz pracy była też rozrywka, taka zabawa, teraz wszyscy gonią z czasem, którego brakuje dla takich ceremonii.Zdjęcie u góry; m/s Europa -bulk carrier 110 000 DWT  2nd mate  R. Wąsek

Przez ostanie kilkanaście lat następował stały upadek polskiej żeglugi. Polska w zasadzie nie posiada już floty morskiej.

Wygaszono największe i najlepsze Technikum Żeglugi Śródlądowej, zaniedbano drogi wodne i całą infrastrukturę, poupadały porty, stocznie, tego nie da się odbudować w ciągu jednego roku a niektórych dziedzin nawet ciągu jednego pokolenia, więc jeśli czym prędzej rozpoczniemy kształcenie kadry dla żeglugi śródlądowej tym lepiej.

Na szczęście polska flota rzeczna dokonuje przewozów towarowych w całej Europie uzyskując korzystne frachty. Rokuje to dobrą perspektywę na przyszłość, zaczyna się dostrzegać korzyści z transportu towarów barkami i podejmowane są już działania inwestycyjne w polskie drogi wodne! Dla nas, coraz mniejszej liczby absolwentów TŻŚ których liczba od momentu likwidacji szkoły tylko się zmniejsza z racji upływającego czasu rozpoczęcie nauki w TŻŚ we Wrocławiu nastraja pewnym optymizmem i jest realną inwestycją w przyszłość. Reaktywowane Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu niech będzie kontynuacją naszej przygody na wodach morskich i śródlądowych.

Pozdrawiam; Ryszard Wąsek. Absolwent TŻŚ -1966.